Pierwszy strajk w regionie (odzyskane)

6 décembre 2011 § Poster un commentaire

artykuł pojawił się w papierowej wersji LMD (7/2011), ale jakoś nie trafił do sieci. Przypomniałam sobie o nim, zastanawiając się, czy nie warto spojrzeć na Unię Europejską przede wszystkim przez pryzmat jej działalności kredytującej. 

Czechy: pierwszy strajk w regionie

16 czerwca 2011 r. (czwartek) dwudziestoczterogodzinny strajk pracowników transportu publicznego sparaliżował Czechy. W europejskich i światowych środkach masowego przekazu wydarzenie to odbiło się trojakim echem: po pierwsze, linie lotnicze powoływały się na strajk, z ubolewaniem informując pasażerów o problemach z dojazdem na lotniska. Po drugie, rozwodzono się nad tym, iluż to czeskich polityków nie dotarło na ten czy inny szczyt (jeden z nich zaplanowano całkiem niedaleko, bo w Bratysławie, i pech chciał, że na ten sam dzień co strajk. Czeski premier Petr Neczas zrezygnował z udziału) albo nie obchodziło zaplanowanych urodzin (Václav Havel, 70 lat). Po trzecie, podziwiano praktyczność i spokój ducha zwykłych Czechów, którzy podobno na brak transportu zareagowali nastrojem piknikowym. O północy z czwartku na piątek publiczne sieci transportu wznowiły funkcjonowanie, po czym wszyscy jak gdyby zapomnieli o całej sprawie.

Poprzedni strajk generalny pracowników budżetówki odbył się tam 8 grudnia. Organizatorzy mieli wtedy nadzieję na 600 000 uczestników, skończyło się na liczbie 123 000, która i tak na tle regionu wydaje się imponująca. Fala strajków zaczęła się we wrześniu, po ogłoszeniu rządowego planu oszczędnościowego centroprawicowego rządu, który obok obniżki płac w sektorze publicznym o ok. 10% zapowiedział kasowanie przywilejów emerytalnych czy dodatku „za wysługę lat”.

Obecna fala protestów pracowniczych w Czechach jest największym takim wydarzeniem od 1997 r., kiedy to generalny strajk pracowników transportu obalił centroprawicowy rząd Václava Klausa. Obalony niegdyś premier dziś jest prezydentem i chętnie mówi o tym, że zaciskanie pasa było już od dawna konieczne: „Państwo wydawało więcej pieniędzy, niż miało. To ewidentne. Ludzie tacy jak ja zwracali na to uwagę niemal przez całe ostatnie dziesięciolecie. Kiedyś musiało się to skończyć.”

Zresztą, jeśli się przyjrzeć, okazuje się, że nasi sąsiedzi z południowego zachodu strajkują często i chętnie mimo względnie dobrej sytuacji ekonomicznej na tle regionu. Już na Słowacji, na przykład, strajki wyglądają zupełnie inaczej i są koordynowane wyłącznie sektorowo, np. w maju doszło tam do strajku maszynistów a w marcu – lekarzy, w obu przypadkach odstępowano na kilka godzin od wykonywania czynności służbowych. A przecież ogłoszono tam plan oszczędnościowy zbliżony do czeskiego, z dziesięcioprocentową obniżką wynagrodzeń w sektorze publicznym i podwyżką podatku VAT. Na Łotwie dochodzi do sporadycznych protestów, ale najbardziej wstrząsającym wydarzeniem był strajk głodowy młodych bezrobotnych w grudniu 2009 r. Na Litwie strajkują głównie Polacy w obronie nauczania języka polskiego, spokojnie jest też w Estonii, mimo że niegdysiejsze bałtyckie tygrysy wciąż są w trudnej sytuacji po załamaniu finansów publicznych w 2008 r. (obok cięć w wynagrodzeniach i masowych zwolnień na Łotwie doszło też do podwyżek VAT z kilkunastu do prawie trzydziestu procent).W Źle jest też w Rumunii – wynegocjowane przez tamtejszy rząd warunki pożyczki z Międzynarodowego Funduszu Walutowego przewidywały m.in. obcięcie płac w budżetówce o 25%. W tym kraju, do którego wyemigrowała chyba połowa europejskiej produkcji przemysłowej, do zapowiedzianych na 15 października strajków przystąpiły… setki nauczycieli i urzędników. To ok. tysiąc razy mniej niż w protestach z 2009 r., gdy po ogłoszeniu warunków spłaty kredytu na ulice wyszło ok. 800 000 ludzi.

W Polsce rząd nie używa na razie sformułowania „plany oszczędnościowe”. Podkreśla się doraźny charakter takich środków jak np. podwyżka VAT-u. Zamiast tego rząd woli prywatyzować coraz głębsze warstwy infrastruktury (ostatnio np. warszawskie przedsiębiorstwo ciepłownictwa SPEC). Mimo to przy sztucznie utrzymywanej na niskim poziomie inflacji stale rosną realne koszty życia. Nie ma się też oszukiwać co do faktu, że gdyby chcieć obcinać płace w sektorze publicznym, w niewielu tylko sektorach byłoby z czego ciąć. Tymczasem szumnie zapowiadany na 25 maja ogólnokrajowy protest nie był zbyt imponujący (na pikietach w całym kraju zebrało się po kilkaset, najwyżej tysiąc osób). Zobaczymy, jak wypadnie ogólnokrajowy protest rządowy NSZZ „Solidarność” 30 czerwca – być może typowa przedwyborcza gorączka lewicowa coś tu zmieni.

Włączenie krajów Europy Środkowej do Unii Europejskiej i de facto do strefy rozliczającej się w euro oznaczało dla zachodnich gospodarek rynkowych nie tylko możliwość delokalizowania produkcji do tańszych krajów, ale i otwarcie nowych rynków zbytu. Swoboda przemieszczania się i drenaż taniej siły roboczej do krajów zachodnich sprawiły z kolei, że nierówny poziom życia zaczął być dla obywateli Europy Centralnej szczególnie upokarzający. Mimo niemal porównywalnych kosztów życia mieszkańcy tego regionu mogą tylko pomarzyć o pensjach minimalnych rzędu kilkuset euro, gdyż stale wmawia się im imperatyw konkurencyjności (a przy braku inwestycji w infrastrukturę i środki produkcji, tania praca to wszystko, czym tutejsze gospodarki mogą nadrobić swoją „nieefektywność”). Słowa Václava Klausa o tym, że Czesi żyli ponad stan, to slogan od lat powtarzany przez tych samych polityków, którzy doprowadzili do integracji z Zachodem bez zagwarantowania warunków jej faktycznej możliwości, takich jak uspójniona europejska płaca minimalna czy zapobiegające korupcji wyrównanie płac urzędników. Plany oszczędnościowe pogłębią tylko ten problem i zaowocują głównie zmasowanymi migracjami oraz prywatyzacją zadłużenia, gdyż tak jednostki będą kompensować niedostatki płacowe.

W porównaniu ze „starą Europą”, która narzuca nam warunki ekonomiczne i, przez otwarcie rynków, dyktuje ceny produktów codziennego użytku na europejskim poziomie, wcale nie żyjemy ponad stan, przeciwnie, musimy brać prywatne pożyczki, żeby poradzić sobie z sytuacją wschodnich wynagrodzeń i zachodnich cen. Ta sytuacja dotyczy całego regionu i tylko wspólny, skoordynowany protest krajów Europy Centralnej może doprowadzić do odwrócenia obecnej tendencji, by co słabszym krajom Europy Zachodniej serwować środkowoeuropejskie piekiełko. Miejmy nadzieję, że pierwszy w tym sezonie na rewolucje masowy strajk w regionie będzie zaczątkiem szerszych, przemyślanych i skoordynowanych działań w interesie całego kontynentu.

Laisser un commentaire

Qu’est-ce que ceci ?

Vous lisez actuellement Pierwszy strajk w regionie (odzyskane) à Zarnaka.

Méta