Komorowski, Rostowski, Orłowski

15 septembre 2011 § Poster un commentaire

Te trzy popularne w Polsce nazwiska tym razem odnoszą się do urzędującego prezydenta, ministra finansów i ambasadora Polski w Paryżu, którzy mieli ostatnio okazję występować publicznie w trzech różnych obszarach językowych. 8 września Pan Prezydent dał obszerny wywiad w polskim radiu TOK FM, skupiając się przede wszystkim na « napiętych ostatnio stosunkach polsko-litewskich ». Oświadczył, że to nie Polska « potrzebuje Litwy », ale Litwa potrzebuje Polski. Polska zajmuje się (niespodzianka!) ochroną litewskich granic i kontrolą przepływu ludności, poza tym « polskie samoloty chronią litewskie niebo » (przed deszczem?). Tymczasem on, hrabia wszak Komorowski, ma « nie tylko sentyment, ale i wiedzę » o Litwie, gdyż jego rodzina mieszkała tam przez trzysta lat. Rozumie więc, że « litewska koza nie przyjdzie do woza », bo Litwini już tacy są uparci, że zamiast ładnie – « pakietowo » – negocjować, będą zdejmować polskie napisy i uczyć polskiego w szkołach jak języka obcego, po litewsku. Zapomniał może dodać, że jeżeli Polska miała kiedykolwiek kolonie, to właśnie Litwa była jedną z nich, więc złośliwego usuwania polskich nazw ulic nie da się wyjaśnić wyłącznie brakiem litewskiego odpowiednika stowarzyszenia Pogranicze, dbającego o integrację ludności w pasie przygranicznym. Sytuacji nie poprawia przedstawianie procesu włączania naszych wschodnich sąsiadów do organizacji ponadnarodowych: « bo była droga do UE, droga do NATO » – w kategoriach protekcji na zachodnich salonach, którą w każdej chwili można cofnąć.

Dzień później minister Vincent-Rostowski wyraził przekonanie, że euro nie przetrwa kryzysu we Włoszech. Przekonywał, że państwa Europy muszą zdaniem ministra solidarnie i dla bezpieczeństwa dokonać głębokich reform (tj. wprowadzić europejski zarząd gospodarczy i podzielić się nadwyżkami budżetowymi) – oraz rozszerzyć strefę euro… W poniedziałek polska prezydencja zorganizowała w Brukseli kontr-szczyt ekonomiczny państw, które weszły w skład UE od 2004 r., ale nie do strefy euro, na którym nic nie ustalono, ale przynajmniej dano do zrozumienia, że tylko Polska i reszta satelitów może wzmocnić europejską walutę. Czym? Nie wiem, może bezwzględnością, z jaką dusi się tu przejawy życia obywatelskiego? We’re constantly behind the curve, and if you don’t like the word solidarity, then on the security front in terms of protecting the European system. The reason we have this problem we’re all democracies, we all have electorates. That puts the burden of explaining the stark choices on politicians – powiedział minister.

Ambasador Tomasz Orłowski zrobił z kolei zupełnie coś innego i w swoim przemówieniu spełnił – zaskakująco – wszystkie pokładane w Polsce oczekiwania. Oznajmił, że Europa jest w tym trudnym czasie opoką i że Polska to docenia, a nawet zamierza wspierać. Trochę może wbrew ministrowi Rostowskiemu zadeklarował, iż kryzys nie usprawiedliwia ani dążeń separatystycznych, ani reformowania Unii w stronę większych ograniczeń: La période de troubles actuellement traversée par l’Union ne doit pas nous faire céder « au chant des sirènes eurosceptique » ni nous faire reculer dans ce que nous avons déjà accompli. De même, se convaincre que la crise permet à l’Union européenne d’avancer est une école de pensée réductrice qui cantonne l’intégration européenne à une contrainte et n’est donc pas acceptable comme telle à l’avenir. Leitmotywem przemówienia Orłowskiego była konieczność otwarcia na sąsiadów; ambasador dodał, że Polska ma duże doświadczenie demokratyczne i że jeśli chodzi o kraje przechodzące transformację ustrojową, może im nie tylko służyć pomocą, ale wręcz « promieniować » na nie dobrym przykładem demokratyzacji.

I tu pojawia się pytanie: czy ambasador działał w porozumieniu z ministrem i prezydentem? Jeśli nie, to dlaczego? Jeśli tak – to czy ktoś sprawdził wynik tych działań? Czy na trzy tygodnie przed wyborami politycy, z których przynajmniej jeden pozostanie po wyborach na stanowisku, uznają, że mogą z jednej strony mówić wszystko, co wyborcza ślina na język przyniesie, a z drugiej – zadeklarować dowolną rzecz ustami dyplomaty, nie licząc się, że ktoś w końcu powie « sprawdzam »?

Partia rządząca ma wiele do stracenia, zarówno współpracując, jak i nie współpracując z Unią Europejską. Pierwszy wariant gwarantuje krytykę ze względu na serwilizm i, z drugiej strony, dość szybką demaskację (właściwie ta próbka już wystarcza) kompetencji osób u władzy; drugi – koniec marzeń o wizerunku nowoczesnej siły politycznej, walczącej o wyższy poziom życia Polaków, którzy jak na złość upierają się wyjeżdżać na Zachód i znajdować w tym upodobanie. Chyba w ten sposób można tłumaczyć schizofrenię ministra Rostowskiego, który z jednej strony prezentuje tradycyjny dla polskich neoliberałów walutowy eurosceptycyzm (euro nie przetrwa kryzysu we Włoszech), a z drugiej pragnie za wszelką cenę należeć do euro-klubu – a dla Polski ta cena może być naprawdę wysoka, jeśli faktycznie miałaby ona współuczestniczyć w ratowaniu waluty. Po wypowiedziach prezydenta powołującego się na swój kolonialny (excusez le mot) rodowód nasuwa się z kolei wątpliwość, czy Polska jest krajem demokratycznym czy może raczej ciągle elekcyjnym? Owszem, prezydent wydaje się wybrany demokratycznie, ale czy jest na siłach demokratycznie współpracować z sąsiadami? I wreszcie – po latach marazmu i ślepego posłuszeństwa przebłysk inicjatywy w korpusie dyplomatycznym jest naprawdę ożywczy – tylko dlaczego od razu uprawiać dyplomację fantastyczną? W dodatku samemu sobie rzucając kłody pod nogi, gdyż Instytut Mickiewicza postanowił finansować drobiazgową relację z wydarzeń związanych z polską prezydencją?

linki:

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,10250170,_Polska_bez_Litwy_moglaby_egzystowac__Litwa_bez_Polski.html

http://blogs.wsj.com/emergingeurope/2011/09/09/euro-wont-survive-debt-crisis-in-italy-poland-says/

http://www.taurillon.org/La-presidence-polonaise-sous-le-signe-de-l-europtimisme

Laisser un commentaire

Qu’est-ce que ceci ?

Vous lisez actuellement Komorowski, Rostowski, Orłowski à Zarnaka.

Méta